Paweł Milcarek Paweł Milcarek
2470
BLOG

Nie po drodze (dialog z Wiśniewską)

Paweł Milcarek Paweł Milcarek Polityka Obserwuj notkę 7

 Powiedzieli mi dzisiaj znajomi, że w „Gazecie Wyborczej” p. Katarzyna Wiśniewska pochyla się nad moim „ultrakatolickim” (jej ulubiony wobec mnie przymiotnik) poglądem, że ochrona życia nienarodzonych potrzebuje skutecznej polityki. Sprawdziłem w Internecie: rzeczywiście tak jest. Pani Wiśniewska pochyla się nade mną, ponieważ nadarzyła się gratka i można zdemaskować obłudę katolickich sojuszników PiSu: Wiśniewska stwierdza nie bez zadowolenia, że gotowi są zamilczeć sprawę ochrony życia, jeśli to szkodzi wyborczym interesom partii.Tę obłudę lub małoduszność krytykuję od lat, lecz nie o tym chcę w tej chwili mówić. Podobnie, nie ukrywam, że martwi mnie postępowanie mediów skądinąd tak zasłużonych na swoim terenie jak tygodnik „Niedziela”, na którego łamach od lat, z pewnymi przerwami, publikuję. Jednak w tych wszystkich sprawach nie szukam sojuszników takich jak p. Wiśniewska, a jej ustawianie się tutaj w roli arbitra elegancji uważam za perwersyjne.

Ponieważ z tekstu w „GW” można by odnieść wrażenie, że mój artykuł – odsunięty ze względów „wyborczych” przez katolicki tygodnik – był jakimś jednostronnym uderzeniem w PiS, śpieszę wyjaśnić, że każdy w nim otrzymał swoje: Platforma – czerwoną kartkę za dyscyplinę proaborcyjną, niektórzy posłowie PO – plusa za osobistą odwagę, głosujący posłowie PiSu – plusa za dobre głosowanie, a kierownictwo PiS – duży minus za dopuszczenie do dużej absencji klubu w tym niezwykle ważnym głosowaniu. W którym zamiast radykalizmu postaw  należało zadbać o skuteczność polityczną. Rzecz jasna, więcej się oczekuje po partii zbierającej dziś poparcie także elektoratu konserwatywno-katolickiego niż po partii z „ziomalami” Nergala – stąd oczywista asymetria moich oczekiwań i większe wymagania od PiSu.

Pani Wiśniewskiej nie interesuje oczywiście moje żądanie skutecznej polityki dla cywilizacji życia – chyba jako zagrożenie, które po raz nie wiem który napiętnował ostatnio w swoim komentarzu Adam Michnik, zaniepokojony wsparciem ludzi Kościoła dla, jak rzekł cytowany tam abp Michalik, „partii niekoniecznie silnych liczbowo, ale wiarygodnych” i ostrzegając imiennie przed Markiem Jurkiem, który – o horrendum – jest za „zakazem aborcji nawet w wypadku gwałtu”.

Polskę zamieszkują ludzie o różnych poglądach. I na pewno różnię się fundamentalnie w poglądach z p. Wiśniewską. Jednak podobno jesteśmy oboje dziećmi jednego Kościoła – i dlatego w ubiegłym roku, gdy trafiło się, iż z p. Wiśniewską występowaliśmy w jednympanelu w warszawskim KIKu, pozwoliłem sobie zapytać ją publicznie, jak godzi wymogi chrześcijańskiego sumienia z funkcją redaktora gazety, która w ramach tzw. sprawy „Agaty” swoją upartą kampanią doprowadziła do tego, że jedno dziecko zabiło, mimo rozterek, drugie dziecko, nienarodzone (przypomnijmy też: z wydatną pomocą p. minister Kopacz). Odpowiedzi na to pytanie od p. Wiśniewskiej nie otrzymałem, ponieważ jeden z uczestników tamtego panelu, p. Marek Zając, zagroził, że na znak protestu przeciw mojemu pytaniu opuści salę. Ja jednak to pytanie podtrzymuję, a sumienie pojmuję jako miejsce uzasadnień moralnych, a nie carte blanche na wygodę bycia “prywatnym katolikiem”.

Wiem, że p. Wiśniewska uważa – dawała temu wyraz publicznie – iż moja odmowa jakiejkolwiek współpracy z mediami Agory (po sprawie „Agaty”) to oznaka zgoła nieewangelicznego (!) zamknięcia, typowej dla „ultrakatolików” niechęci do dialogu. Ja pojmuję to zupełnie inaczej: w naszym specyficznym dialogu, Pani Katarzyno, moja nieobecność w „Wyborczej” jest także zdaniem skierowanym do Pani, którego sensu na pewno się Pani domyśla, zwłaszcza w kontekście pytania, które kiedyś zadałem.

Korzystając z okazji, chcę podziękować zarówno Stefanowi Sękowskiemu z „Gościa Niedzielnego”, jak i Marcie Brzezińskiej z portalu Fronda.pl – którzy poprzez swe teksty uznali za stosowne wyrazić wczoraj swoją podstawową katolicką solidarność ze mną w tym, co mi się ostatnio przydarzyło. Świat katolickich publicystów nie jest i nie musi być jednomyślny w bardzo wielu sprawach, na co dzień chętnie dyskutujemy, spieramy się nawet – ale solidarność w sprawach podstawowych jest marką naszego powołania.

harcerz-realista, zwykle w obronie - rzadko w ataku, katolicki ortodoks mający dość często swe własne zdanie odrębne w sprawach bezortodoksyjnych

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka